poniedziałek, 23 października 2023

Rozmowy ze sportowcami: Justyna Święty-Ersetic

Justyna Święty-Ersetic straciła dużą część sezonu 2022 z powodu wielu kontuzji. Polska lekkoatletka zmagała się także z problemami pozasportowymi, ale na szczęście udało jej się wrócić do treningu. Teraz mistrzyni olimpijska w sztafecie przygotowuje się do igrzysk w Paryżu.

Kończący się rok był drogą przez mękę dla Justyny Święty-Ersetic. Polka przez kontuzje wypadła z treningów na kilka miesięcy i nie mogła uczestniczyć w mistrzostwach świata w Budapeszcie. Biegaczka przyznaje, że był to dla niej najtrudniejszy moment w karierze, ale teraz wraca na bieżnię pełna zapału i pozytywnej energii. W rozmowie opowiada także o wyjeździe na igrzyska i potencjale reprezentacji.

Chyba najważniejsze pytanie to jak się czujesz?

Justyna Święty-Ersetic: Myślę, że mogę powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Wróciłem już do treningów pod sezon olimpijski. Mam nadzieję, że w przyszłym roku zdrowie mi dopisze, uniknę kontuzji i uda się znów spełniać swoje marzenia.

Wyznałaś, że ostatnie miesiące były dla ciebie trudne z powodów zupełnie pozasportowych. Najtrudniejszy moment w karierze?

Chyba nawet nie mam go z czym porównać. Ten sezon był najtrudniejszy. Po raz kolejny sprawy zdrowotne dały mi o sobie znać. Podupadłam przez to mentalnie, no bo ile razy można pracować w całym cyklu przygotowawczym, a potem męczyć się, bo zdrowie postanowiło spłatać figla. Pod każdym aspektem było mi ciężko, ale liczę, że mam to za sobą i teraz będę mogła od nowa zająć się tym, co zawsze sprawiało mi największą frajdę i przyjemność.

Co dzieje się w głowie, gdy kontuzje tak mocno doskwierają i niweczą plany?

To jest bardzo trudny moment dla każdego sportowca i czuje się na raz wiele rzeczy - złość i smutek przede wszystkim. Gdy oglądałam zawody z trybun, to pojawiały się też łzy. Pytałam sama siebie, dlaczego to ja nie mogę rywalizować teraz na bieżni. To jest praca, ale i coś, co sprawia ogromną przyjemność. Gdy to tracimy, to pojawiają się negatywne emocje. Z czasem można próbować przekuwać to w coś dobrego i dostrzegać pozytywy, ale to z pewnością trudny czas i mam nadzieję, że już się nie powtórzy.

Jaką rolę odgrywa wtedy otoczenie?

Myślę, że to dość indywidualna sprawa, ale jeśli mam uogólniać, to wsparcie najbliższych jest kluczowe. Człowiek ma wtedy poczucie, że nie pozostaje z tym sam, a wokół ma ludzi, którzy pomogą na tyle, na ile będą mogli, a przede wszystkim po prostu będą z nami.

A jest coś, co przekazałabyś osobom, którym trafi się zły moment, chwila zwątpienia?

Zawsze powtarzam, żeby się nie poddawać, chociaż ja byłam w tym roku tego bardzo bliska. Nie do końca panowałam nad tym, co się ze mną działo i wydarzyły się rzeczy, których bym się po sobie nie spodziewała. Na początku była złość w czterech ścianach, ale potem pomyślałam, żeby dać sobie czas i zawalczyć o igrzyska. Postanowiłam ten czas wykorzystać trochę inaczej, bo przez całą zawodową karierę nie miałam wolnego czy wakacji. Cieszyłam się sobą i po wznowieniu treningów we wrześniu poczułam podwójną radość z powrotu. Na początku to była oczywiście siłownia, ale z czasem nie mogłam doczekać się wyjścia na ścieżki i postawienia swoich pierwszych kroków biegowych. Myślę, że głównym przesłaniem dla innych jest to, żeby w takich chwilach walczyć o to, by to co sprawiało nam radość kiedyś, znów mogło to robić.

Uderzają słowa o reżimie treningowym i 19 latach bez wakacji. To ogromne wyrzeczenie.

Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że trochę tak jest. Okresu wakacyjnego czy ferii raczej nie mamy, bo latem są zazwyczaj wtedy mistrzostwa Polski, a potem impreza docelowa, czyli ME, MŚ albo igrzyska. Ja oczywiście nie narzekam, bo taką drogę wybrałam i bardzo się z tego cieszę. Chodzi mi tylko o to, że w trakcie przerwy wolny czas mogłam wykorzystać trochę inaczej.

To jakie są twoje odczucia po powrocie do treningów?

Bałam się, że będzie dużo gorzej. Przez 3 miesiące podejmowałam się aktywności jak jazda na rowerze, ale z treningiem nie miało to zbyt wiele wspólnego. Obawiałam się, jak zareaguje organizm, ale bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Szybko udało się wrócić na wysokie obroty. Nie sprawiło mi to większych trudność. Pamięć mięśniowa zadziałała i liczę, że niedługo będę mogła wrócić do pełnego treningu bez bólu i z uśmiechem na twarzy, tak jak to zawsze robiłam.

W jakich kategoriach myślisz teraz o igrzyskach olimpijskich?

Zdaję sobie sprawę, że będą to dla mnie prawdopodobnie ostatnie igrzyska. Nie twierdzę, że skończę karierę po Paryżu, ale jednak swoja lata jak na sportowca mam. Trenuję od 19 lat, czyli dłużej niż niektórzy młodzi zawodnicy żyją. Podchodzę do igrzysk bardzo pozytywnie i chcę się tym cieszyć tak jak w Tokio. Mam nadzieję, że powalczymy z drużyną o jak najwyższe cele, może uda się pokusić o medal.

Ostatnio dziewczyny nieco się z reprezentacji powykruszały, ale „aniołki Matusińskiego” wracają do gry. Jak oceniasz siłę kadry teraz?

Pomimo teoretycznego osłabienia składu w tym roku, to dziewczyny poradziły sobie świetnie i po walce do samego końca zajęły 6. miejsce na mistrzostwach świata. Myślę, że jak dojdzie do zmiany pokoleniowej, to dziewczyny będą radzić sobie świetnie. Ale wydaje mi, że w przyszłym roku to właśnie starsza gwardia powalczy o igrzyska. Wiem, że wraca Iga Baumgart-Witan, także Małgosia Hołub-Kowalik i Ania Kiełbasińska. Będziemy walczyć i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tanio skóry nie sprzedamy.

W takim razie czego powinienem życzyć na resztę sezonu i nowy rok?

Przede wszystkim zdrowia. Jeśli ono będzie, to jestem gotowa do ciężkich treningów i wypracowania formy. Oby tylko zdrowie było i za bardzo mi nie przeszkadzało.